Graham Masterton - Szpital Filomeny - recenzja książki - dobry horror?

Graham Masterton – Szpital Filomeny – recenzja książki – dobry horror?

Read Time:1 Minute, 59 Second

Po prostu Graham Masterton. „Szpital Filomeny” to mastertonowska jazda obowiązkowa. Nawiedzony dom, duchy, demoniczny folklor z Afganistanu, tajemnica z przeszłości. Potwierdza, że książki Mastertona są jak płyty zespołu AC/DC. Uparcie grają to samo, refreny są do bólu przewidywalne, ale zabawa zawsze jest na sto fajerek.

„Szpital Filomeny” to fabuła typowa dla książek Grahama Mastertona. Lilian Chesterfield sądzi, że zrobiła biznes życia. Opuszczony szpital wojskowy ma wkrótce stać się luksusowym hotelem. Jest jeden problem. Budynek jest bardzo nawiedzony. Coś wyraźnie nie chce, by wchodzić do środka. Ludzie i zwierzęta dostają szału, umierają z bólu, materace krwawią, noże dzwonią. W korytarzach czai się ból… dosłownie!

Chcesz więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram

Czy „Szpital Filomeny” to dobry horror? Po prostu Graham Masterton

Graham Masterton nie owija w bawełnę. Bez dygresji i dłużyzn. Akcja rusza od razu, trup ściele się gęsto, a zagadka jest podana jak na talerzu. Prosto, strasznie i skutecznie, z mrugnięciem oka do horrorów klasy B. Co najważniejsze, czyta się błyskawicznie. W sam raz na jeden straszny wieczór.

Graham Masterton – Szpital Filomeny – recenzja książki – dobry horror?

Skoro książka Grahama Mastertona, to bohaterowie obowiązkowo muszą podejmować głupie decyzje. Mimo iż wiedzą, że źle się to skończy, uparcie raz za razem wchodzą do nawiedzonego szpitala. Dawno nikt tak słabo nie wyciągał wniosków w literaturze grozy jak Lilian Chesterfield.

Graham Masterton – najlepsze książki [ HORROR TOP 8 ]

Styl Mastertona. Czy horrory są nadal straszne?

Jeśli ktoś uwielbia „Lśnienie” Stephena Kinga i „Nawiedzony dom na wzgórzu” Shirley Jackson, będzie wniebowzięty. Jeśli ktoś świetnie bawił się czytając poprzednią powieść Mastertona „Dom stu szeptów”, warto iść za ciosem i przeczytać „Szpital Filomeny”. Jest strasznie, są ciarki, ale…

Nie ma się co oszukiwać, horrory już nie straszą jak kiedyś. Widzieliśmy tyle kosmicznych potworów, duchów, demonów, nawiedzonych domów i opętanych zakonnic, że nic nas nie zaskoczy. Rzeczywistość również uodparnia nas na straszność. Ale Masterton nie jest od zaskakiwania. Tak jak od Ghostface’a z „Krzyku” czy Freddy’ego Kruegera z „Koszmaru z ulicy Wiązów”, od Mastertona nie oczekujmy filozoficznych rozważań o życiu, deliberacji o istocie dobra i zła czy dociekania dokąd nocą tupta jeż. Od psychologicznych konstrukcji jest Stephen King. Od okrucieństwa Jack Ketchum. Graham Masterton to po prostu strasznie dobra zabawa.

Chcesz więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram

About Post Author

Pan Od Kultury - Wojciech Kozicki

Miłośnik dobrych historii, gitarzysta, fan "Misia" i starych komiksów