Valérie Perrin Colette książka recenzja
A kto umarł ten nie żyje – powiedział klasyk… i się pomylił. W 2010 roku Agnes otrzymuje wiadomość – właśnie zmarła jej ciotka Colette. Jest pewien problem… ona przecież nie żyje od kilku lat, a Agnes nawet była na jej pogrzebie. Co ukrywała skromna pracownica zakładu szewskiego z miasteczka w Burgundii? Dlaczego zniknęła i latami udawała martwą? Trupy wysypują się z szafy, gdy Agnes znajduje kasety magnetofonowe, które zostawiła jej Colette. Każda taśma ujawnia kolejne tajemnice z życia ciotki i jej bliskich – miłość, śmierć, zbrodnie, latami duszony w sobie żal, wielkie niespełnienie i poświęcenie dla innych.
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram
Agnes rozpoczyna śledztwo. Zanurza się w burzliwej przeszłości swojej rodziny, poprzez historię wędrownego cyrku, walkę o marzenia brata pianisty, aż po koszmar II wojny światowe i obozy koncentracyjne. Odkrywa jak przeplatały się losy kolejnych osób i jak wielką rolę odegrał pewien fortepian. Przy okazji z mroku przeszłości wyłania się potwór w ludzkiej skórze. Nadal nie skończył swojego polowania.
W powieści „Colette” każdy jest ważny. Każdy człowiek, nawet ten stojący w cieniu, pozornie nieistotny dla świata, ma swoją niezwykłą historię, walkę o tożsamość i chce zrzucić brzmię odziedziczone po rodzicach. Francuska pisarka Valérie Perrin („Życie Violette”) każdego traktuje z ogromną wrażliwością. Każdego wysłuchuje z uwagą, nawet jeśli jego opowieść jest niespieszna i traktuje o drobnostkach.
Perrin znów tworzy wielogłosową opowieść o utracie, pamięci i drugich szansach. „Colette” to wzruszająca, pełna ciepła i nadziei historia o tym, że nawet po śmierci można być obecnym – jeśli ktoś zachowa pamięć o naszym życiu
Aleksandra Pakieła, „Newsweek”
„Colette” to powieść bardzo francuska. Do szpiku kości. Rozgrywa się w pastelowej scenerii Burgundii, w małych miasteczkach gdzie czuć zapach domowego jedzenia i słychać jak w pobliskim kościele pewien chłopiec gra na organach ćwicząc przed egzaminami do konserwatorium. W ten bajkowy obrazek wielokrotnie Valérie Perrin wbija ostrze czarne jak noc. Jednym zdaniem czy choćby jednym przekleństwem potrafi zadać bolesny cios prosto w serce. Jakby ktoś grając na fortepianie balladę nagle z brutalną siłą uderzył jedenfałszywy dźwięk.
„Colette” to powieść urokliwa, intymna i delikatna. Snuje się pomiędzy romansem, dokumentem, a kryminałem. Budzi skojarzenia z twórczością Kristin Hannah oraz powieścią „Nemezis” Macieja Siembiedy. Przekładając ją na język muzyki, jest kompozycją przemyślaną, wielowątkową i prezentującą temat z różnych perspektyw. Ma w sobie coś z twórczości Jacquesa Brela – Valérie Perrin oczarowuje urokliwą melancholią, by nagle rzucić nas w wir emocjonalnych eksplozji. Sporo jest w tej powieści także ciszy.
Wydawnictwo Albatros powinno wydać edycję kolekcjonerską „Colette” z paczką chusteczek. Zdecydowanie podczas lektury są potrzebne.
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram
100 najlepszych filmów XXI wieku. The New York Times publikuję listę najwybitniejszych produkcji. Są zaskoczenia…
Serial "Obcy: Ziemia" to godny następca "Obcy: ósmy pasażer Nostromo". Pozornie to jego sequel, ale...
Powstanie nowy film o Rambo. Sylvester Stallone ma już następcę. Kim jest Noah Centineo?
Horrory, thrillery, polskie kryminały, oderwana od ziemi fantastyka,... macie dość? Przeczytajcie "Drzewa".
Wyobraźcie sobie, że David Lynch ma koszmar. Śni mu się, że kręci nowego "Matrixa", i…
Czy wkrótce będziemy oglądać filmy i seriale na Netfliksie zrobione całkowicie przez sztuczną inteligencję?
This website uses cookies.