„Megalopolis” to oszustwo? Tak naprawdę to nie Cesar Catilina buduje miasto przyszłości, ale Francis Forda Coppola stawia swoją świątynię próżności.
Francis Forda Coppola dał nam takie filmy „Ojciec Chrzestny”, „Czas Apokalipsy” i „Dracula”, ale w dossier ma też wtopy aż strach. W którym miejscu sinusoidy geniuszu się aktualnie znajdujemy? Czy „Megalopolis” jest dobrym filmem? To bez znacznia. Coppola spełnił swój sen z 1977 roku. Za własne 120 milionów dolarów postawił sobie wymarzony pomnik. Dziwny, pokraczny, abstrakcyjny – i co z tego? Zdobywcę 5 Oscarów zupełnie nie obchodzi, że „Megalopolis” może się komuś nie podobać. Bo to nie jest film dla widzów.
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram
O czym jest „Megalopolis”? Genialny architekt Cesar Catilina (Adam Driver) uważany jest za szaleńca. Wynalazł cudowny materiał budowlany i potrafi zatrzymać czas. Chce z amerykańskiego Nowego Rzymu, upadającego niczym Cesarstwo Rzymskie, stworzyć utopię. Na drodze do futurystycznego raju stoją jednak do bólu archetypowi przeciwnicy: satyr Clodio Pulcher (Shia LaBeouf), lubieżny bankier Hamilton Crassus III (Jon Voight), pilnujący starego porządku polityk Franklyn Cicero (Giancarlo Esposito) oraz dziennikarka-wamp Wow Platinum (Aubrey Plaza). Niestety, nie liczcie na intrygi oraz polityczne machinacje rodem z „Gry o Tron”. Gdy obedrzemy Nowy Rzym ze złotych zdobień i fikuśnych fatałaszków, odkryjemy, że za fasadą wielkiej wizji zostaje głównie utyskiwanie Coppoli na współczesną, dekadencką Amerykę. Granica między krytyką, a zwykłym zrzędzeniem jest jednak bardzo cienka.
Ego Coppoli większe niż Megalopolis? Monolog i chaos
„Megalopolis” jest jak sen w malignie – poszatkowany i chaotyczny patchwork. Próbują się w nim emulgować dramat science fiction, filmy z lat 30. XX wieku, baśń, farsa i spektakl teatralny. Widz jest w tym stylistystycznym pinballu kulką odbijającą się od realizmu magicznego, listu miłosnego, rozprawki filozoficznej i łacińskich sentencji. Do tego Coppola jak opętany miota wizjami, aforyzmami i wizualnymi ekscesami. Potężne rzeźby upadają na ulice. Uczestniczymy w licytacji dziewictwa Westy, orgiach i walkach gladiatorów/mma. Zgłębiamy bankowy spisek, a jeden z bohaterów wraca zza grobu, tym razem z bucząco-świecącą twarzą. Próbujemy się w tym strumieniu świadomości czegoś złapać, ale wątki się urywają (np. uderzenie satelity w miasto), a absurdy i zbędne sceny odciągają uwagę.
Monumentalne „Megalopolis” wali się pod własnym ciężarem. Konstrukcja nie wytrzymuje paraleli, filozoficznych rozważań o lęku przed skokiem oraz dyskusji naturze czasu i cywlizacji. Aż trzeszczy, gdy Laurence Fishburne, niczym bóg, odczytuje sentencje Marka Aureliusza z kamiennych tablic. W pewnym momencie dialogi są już tak rozdęte, a gra aktorów tak patetyczna, że zbliżamy się do estetyki „The Room”.
CZYTAJ WIĘCEJ: VENOM 3. Na szczęście ostatni taniec [RECENZJA FILMU]
Nie opowiadaj o swojej filozofii, wdrażaj ją – mówi jedna z bohaterek. Francis Ford Coppola powinien wziąć sobie te słowa do serca. Reżyser prowadzi monolog opowiadając o miłości, o Megalopolis, o ludzkich dramatach i udręce. Ale widz nie chce jedynie słuchać. Chce poczuć i doświadczać. Pragnie mieć powód, by się zaangażować, a Coppola uparcie go nie daje. To bardzo egoistyczna wizja.
A może „Megalopolis” to po prostu film dla którego jest za późno? Żyjemy coraz szybciej, jesteśmy wygodniccy. Zbyt utuczeni tłustymi blockbusterami, by rozsmakować się w erudyckiej wizji z 1977 roku? Widz jest za głupi, czy „Megalopolis” jest przeintelektualizowane? Coppola być może założył, że na wyrywki znamy sentencje po łacinie, w wolnych chwilach delektujemy się Szekspirem, a literaturę piękną mamy w małym palcu. Liczy, że będziemy drążyć i w jego dziele dokopiemy się do Francisa Fukuyamy i Jeana Baudrillarda. A może zupełnie Coppoli nie obchodzimy? Liczy się tylko to, że spełnił swoje marzenie. Zdążył. Nakręcił upragniony film za swoje pieniądze, całkowicie na swoich warunkach. Zrobił film dla siebie. Nawet jeśli tylko on go rozumie i kocha, to trudno. Najważniejsze, że Cesar zbudował swoje Megalopolis.
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram