Najlepsze polskie seriale komediowe? Taki ranking nie może istnieć bez kultowej produkcji „Alternatywy 4”. Jakim cudem ten serial wygrał z cenzurą i stanem wojennym? Stanisław Bareja pokonał PRL jego własną bronią?
Serial „Alternatywy 4” w reżyserii Stanisława Barei, zanim trafił pod strzechy, przeszedł długą i wyboistą drogę. Historia kultowej produkcji zaczęła się w 1979 roku od pomysłu Macieja Rybińskiego i Janusza Płońskiego, pracujących razem w studenckim tygodniku „itd”. Jak sami przyznali „napisali parę kryminałów, kilka książek które przeczyły konwencjom i chcieli czegoś więcej”. Pomysł trafił do Telewizji Polskiej jako „Nasz Dom” (później „Stanisław Anioł”). Przeleżał tam w szufladzie do 1980 roku, gdy Rybiński i Płoński dostali zielone światło. Scenariusz był gotowy już w 1981 roku. I dopiero teraz zaczęło się robić pod górkę.
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram
Stanisław Bareja, twórca „Zmienników” czy filmów „Poszukiwany, poszukiwana”, „Brunet wieczorową porą”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” i kultowego „Misia”, początkowo nie był brany pod uwagę jako reżyser. Jego poprzednicy podobno „byli świetnymi reżyserami, ale zupełnie bez poczucia humoru”. Chociaż widzowie kochali Bareję, władza, krytycy i „koledzy po fachu” nie zostawiali na nim od lat suchej nitki.
„Alternatywy 4” kontra PRL. Trudna historia kultowego serialu
Zdjęcia do serialu ruszyły we wrześniu 1981 r., we wnętrzu jednej z ruder na warszawskiej Pradze. Kolejne sceny dokręcono w telewizyjnym atelier imitującym siedzibę dyrektora spółdzielni. I nagle wszystko zamarło. Generał Wojciech Jaruzelski wprowadził w Polsce stan wojenny, a budynek Telewizji Polskiej zajęło wojsko. Prace nad serialem wznowiono wiosną 1982 r., m.in. gdy Bareja odpoczął po przebytym zawale serca. Co ważne, to była jedyna produkcja, która otrzymała dyspensę od innych artystów i „Solidarności” na kontynuowanie pracy. Jak wspominała aktorka Hanna Bieniuszewicz, gdy wznowiono zdjęcia, w gmachu Telewizji Polskiej korytarze były opustoszałe, wszędzie biegało wojsko, a zomowcy byli uzbrojeni broń automatyczną.
Budujący się Ursynów posłużył za scenografię („Józiek, na pustynię nas dają”). Sceny plenerowe kręcono m.in. przy bloku na Grzegorzewskiej 3, przy ulicy Rosoła oraz przy skrzyżowaniu ulic Gandhi i Dereniowej.
Bareja wyśmiewał absurdy peerelowskiej rzeczywistości, ale musiał się z nimi też zmagać na planie. Brakowało papieru toaletowego do scen oraz dla ekipy filmowej. Wyzwaniem było zdobycie do scen kiełbasy i wędliny (i których na planie trzeba było szczególnie pilnować). Obrotowe łóżko Winnickiego podobno było pożyczone z teatru.
CZYTAJ WIĘCEJ? Jak kręcono film „Miś”? Pozwolenie na baranie jelito
Scenę striptizu kręcono w restauracji „Kongresowa”, mieszczącej się pod Salą Kongresową. Bareja obnażał absurdy PRL-u, ale Aktorka Hanna Bieniuszewicz siebie obnażyć nie chciała. „Nie po to kończyłam studia artystyczne, żeby teraz tyłkiem świecić”. Intymne części ciała, które widzimy na ekranie, należą do dublerki.
W 1983 roku serial był gotowy, ale to nie był koniec walki o „Alternatywy 4”. Na drodze Barei stanęła cenzura. Materiał poddano kontroli na wniosek złożony przez Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Podobno pierwszy odcinek cenzorka musiał obejrzeć dwa razy, bo „za pierwszym razem tak się śmiała, że zapomniała o robieniu notatek”. Na pierwszej kolaudacji gotowych odcinków, jeden z partyjnych notabli krzyknął: Kto na to pozwolił?
Urzędnicy nie zgodzili się, by SB instalowało podsłuch w mieszkaniu prof. Dąb-Rozwadowskiego (Mieczysław Voit). Finalnie podsłuch zakłada organizacja Grunwald (wprost nawiązująca do komunistyczno-nacjonalistycznego Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”). Cenzorzy byli oburzeni sceną, gdy towarzysz Winnicki (Janusz Gajos) mówi o metodach manipulacji medialnej („Ludzie nie myślą. Im się wydaje, że tylko oni oglądają telewizję”). Bareja stawiał opór i nie chciał przemontować materiału. Serial dołączył więc do grona „półkowników” – produkcji zalegających w magazynie z zakazem rozpowszechniania.
Nasza codzienność była tak poplątana, że często nie było wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. W tym serialu jest wiele takich momentów – wyjaśnił Janusz Płoński. „Alternatywy 4” to ówczesna Polska w pigułce. Sceny w sklepach mięsnych, sceny z autobusami, przeprowadzka robiona przy pomocy komunikacji miejskiej – to była peerelowska rzeczywistość. Bohaterowie serialu są archetypami Polaków z czasów PRL-u. Niemal każda grupa społeczna ma w serialowym bloku swojego reprezentanta. A wszystkich pilnował Stanisław Anioł, czyli ucieleśnienie socjalistycznej władzy, nie zgadzający się, by nazywać go cieciem („Ja tutaj jestem, proszę pana, gospodarzem domu!”). Podsłuchujący, szantażujący, podglądający, knujący, przeglądający prywatne korespondencje. Rzuca partyjnymi sloganami, werbuje agentów. Lokatorzy się go oczywiście nie boją („fruwaj stąd, stróżu nocny, do miotły, bo cię ze schodów spuszczę”) i w końcu jednoczą się, by go pokonać.
Po latach twórcy wprost przyznali, że Anioł był wzorowany na funkcjonariuszach Służby Bezpieczeństwa. To „wzorowy ubek, który pomaga, wywołuje wdzięczność, a potem prosi o drobny rewanż”. Władze Telewizji Polskiej miały z tą postacią nie lada problem i nalegały m.in, by nie był dozorcą, a dzielnicowym. Dzielnicowego finalnie zagrał sam Stanisław Bareja.
Roman Wilhelmi wyjątkowo poważnie podszedł do roli. Ćwiczył kwestie nawet na przerwach. Potrafił zadzwonić w nocy do scenarzysty, by pytać o detale związane z rolą. Co ciekawe, pierwotnie Anioła miał grać Ludwik Pak (Zdzisław Dyrman z „Misia”, zasadniczo). Po zdjęciach próbnych, aktor-alkoholik pobrał zaliczkę i zniknął. Stracił rolę gospodarza domu, ale Bareja dał mu szansę wcielić się w Balcerka. Alkohol szybko wygrał z pracą, a Balcerkiem został finalnie Witold Pyrkosz. W książce „Podwójnie urodzony” wyznał, że przyjął rolę Balcerka pod jednym warunkiem: „Zgodziłem się, ale powiedziałem, że muszą mi dać papier, że ja poprzednika nie wygryzłem z roli”.
Czas akcji serialu nie jest doprecyzowany, a pierwszy odcinek zaczyna się jedynie napisem „Dawno, dawno temu, w czasach propagandy sukcesu”. Gdy mieszkańcy oglądają mecz Polska-Portugalia w mieszkaniu Winnickiego, mowa jest o stojącym na bramce Młynarskim. Czy to odniesienie do Józefa Młynarczyka, który w reprezentacji Polski grał w latach 1979–1989? 28.10.1983 Polska przegrała mecz z Portugalią na stadionie we Wrocławiu (w serialu to stadion w Widzewa w Łodzi). Nieuznanego gola strzela Rozborski. Czy miał to być Zdzisław Rozborski, którego kariera przypadała na lata 70. i 80.?
W serialu nie brakuje aluzji do stanu wojennego – np. krążąca wrona (WRON – Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego – organ administrujący Polską w czasie stanu wojennego), czy wyciszane w rozmowach słowo Solidarność. Sami twórcy traktowali serial jako „dokument, który należy rozszyfrować”. Gdy zaczniemy odzierać „Alternatywy 4” z zabawnych scen i zdejmiemy różowe okulary do patrzenia na PRL, otwiera się kronika mrocznych czasów. „Spokój dzieci, nie donosić na siebie” – słyszymy na rodzinnej imprezie Kołka i Kotka. Wyraźna aluzja do ówczesnych czasów i tego co zbrodniczy system robił ludźmi.
Docent w serialu wymieniał daty, o których na lekcjach historii w szkołach się nie mówiło. Dziennikarz wykreślił z listy nazwisko Czechowicz, mówiąc, że „źle się kojarzy”. Andrzej Czechowicz był agentem wywiadu PRL, któremu udało się dostać do zespołu Radia Wolna Europa. W styczniu 1965 zadeklarował swoją gotowość współpracy z polskim wywiadem. Wkrótce zgłosił się do pracy w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, a w 1971 roku wrócił do Polski, hołubiony przez władzę za sukcesy wywiadowcze.
Gdy Furman opowiada swój życiorys, wspomina, że docentem został w 1968 r. Władze mianowały wtedy grupę przychylnych jej pracowników nauki na stanowiska docentów. Oczywiście z pominięciem wymaganej wcześniej habilitacji. Mieszkanie dostał po syjoniście (człowieku zmuszonym do emigracji na fali czystek po marcu 1968 r.) ale zajął je ktoś z Katowic (czyli człowiek z ekipy Gierka, która trafiła do Warszawy po grudniu 1970). Współpracownik Furmana w 1976 r. wyjechał do Radomia (protesty po podwyżkach), a przełożony został wywieziony na taczkach (okres „Solidarności”).
Gdy profesor rozmawia przez telefon, mówi „Adam, nie jąkaj się” (Adam Michnik?). Ojciec Cichockiego umarł „w 43 u nich na mrozie”. Majewska pół roku siedziała „na północy” (czyli w Związku Sowieckim). O takich rzeczach mówić wprost nie było wolno, ale Polacy potrafili odczytać zawoalowane przesłanie.
Patronem osiedla miał być niejaki Kazubek (kazUbek). Gdy prezes spółdzielni mieszkaniowej mówi o „upadku telewizji”, może chodzić u upadek wieloletniego jej szefa Macieja Szczepańskiego. Rozbudował bazę techniczną Telewizji Polskiej, która dzięki niemu nie odbiegała poziomem wyposażenia od przeciętnej europejskiej. W 1981 roku został odwołany, a wkrótce stanął przed sądem i został skazany.
To, co władze przez dekady starały się wymazać ze świadomości historycznej Polaków, Bareja powiedział w serialu „Alternatywy 4”. Majewski (Wiesław Gołas), który okazał się Henrykiem Gwizdeckim, w czasie wojny trafił na Syberię, później do armii Berlinga. W ostatnim odcinku wyznał, że był w grupie osób przewożonych pociągiem. Ukrył się jednak w konstrukcji wagonu i słyszał regularnie odjeżdżające autobusy. To nawiązanie do słynnej relacji Stanisława Swianiewicza. Tak opisał sceny rozgrywające się na stacji w Gniezdowie, gdzie oficerów z Kozielska przeładowywano do autobusów wywożących ich na miejsce kaźni w Katyniu. We wrześniu 1951 roku zeznawał w Stanach Zjednoczonych w sprawie zbrodni katyńskiej i ze względów bezpieczeństwa występował w masce. W 1975 roku próbowano go zabić, ale nadal walczył o prawdę.
Stanisław Bareja kontra PRL. Kto kogo wykorzystał?
Serial „Alternatywy 4” miał premierę 30 września 1986 roku. I tak jak „Miś”, został zlinczowany przez władzę i dziennikarzy. Produkcji, jak zwykle w przypadku Barei, zarzucono m.in. chaotyczny montaż, brak przesłania oraz oczywiście brak poczucia humoru. Vox populi był jednak silniejszy niż ujadanie aparatu opresji. Co ciekawe, niektórzy widzowie znali serial jeszcze przed premierą. Ktoś wyniósł kasetę z gmachu Telewizji Polskiej i zaczęła krążyć po Warszawie. W końcu cenzura uznała, że skoro serial i tak jest w obiegu, to dalsze blokowanie go jest bezcelowe.
Jak Stanisław Bareja wygrał z cenzurą i ugrał tak wiele? Był tak sprytny, że przechytrzył peerelowską machinę? A może wcale nie wygrał, tylko poszedł na kompromis? Rafał Dajbor, autor książki „Jak u Barei, czyli kto to powiedział”, przypomina, że „przy upadającym PRL-u doszło do takiego targu, że za cenę niepuszczenia „Przesłuchania” Bugajskiego puszczą wszystko inne„. Dodał również, że „Bareja miał znajomości w cenzurze, prowadził z nią swoistą grę”. Do tego potrafił rzucić kość za którą goniły partyjne pieski. W swoich scenariuszach celowo umieszczał sceny bardzo krytyczne wobec władzy i systemu. Cenzorzy koncentrowali się na nich, pomijając te, na których reżyserowi najbardziej zależało. Zatrudniał również „aktorów partyjnych” takich jak Tadeusz Jastrzębowski.
A może PRL sądził, że był tak sprytny, że posługiwał się Bareją? Stanisław Koper, autor książki „PRL po godzinach”, uważa, że ówczesnej władzy taka produkcja była na rękę jako wentyl bezpieczeństwa i pokazanie, że „komuna” to także wolność słowa. Dodał, że finalnie reżyser zgodził się na 26 poważnych zmian w scenariuszu. Wiedział, że tylko tak „Alternatywy 4” zostaną wyemitowane, a jemu kończył się czas. Był poważnie chory na serce. Stanisław Bareja zmarł 14 czerwca 1987 roku.
Źródło: WP.pl, TVP, Polskie Radio, Przystanek Historia
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i Instagram